LIBERIA II. Miasto krwi–Rozdział 11

KOLEJNE DNI MIJAŁY zbyt szybko. Jeden za drugim, spędzałam je w laboratorium. Czasem dołączyłam do moich towarzyszy podczas posiłków na stołówce. Gabe ćwiczył z innymi żołnierzami na sali gimnastycznej. Hope znalazła sobie miejsce w laboratorium, choć nadal ukrywała się przed innymi, lubiła pomagać innym przy leczeniu, badaniu. Nie mogła jednak uczestniczyć podczas większości moich testów ze względu na efekt końcowy – a mianowicie, Hope źle znosiła mój ból. Płakała i ukrywała się w kącie, albo uciekała do Gabe’a. Dlatego postanowiłyśmy z pielęgniarkami, że nie będziemy dopuszczać dziewczyny do większości badań. A z pewnością nie należały one do mało inwazyjnych. Na przykład parę dni temu jeden z żołnierzy złamał mi nogę. Tak w ramach testu chciałam się dowiedzieć, jak szybko zrasta się mi kość, skoro mam te nanocząsteczki, które o mnie dbają. Jak się okazało, im poważniejsza rana, tym mocniej osłabiały mój organizm. Zatem nie zginę, ale mogę być w stanie agonalnym przez jakiś czas, nim rana zostanie wyleczona. Na drugi dzień już chodziłam normalnie, nie mając nawet ani jednej blizny. Aker nie był jednak pozytywnie do tego nastawiony i gdyby nie fakt, że ów żołnierz już leżał na intensywnej terapii, pewnie nieźle by mu się odezwało. A ja dowiedziałam się, że w czasie największego ryzyka dla mojego życia, nie panuję nad sobą. Zaraz po tym, jak żołnierz złamał mi nogę, rzuciłam się na niego i prawie go zabiłam. Moja bestia potrzebowała krwi, a on tak cudownie pachniał.

Dostałam sporo zastrzyków na uspokojenie, nim faktycznie padłam wycieńczona. Od tamtej pory uznaliśmy, że testy będą przeprowadzane tylko po uprzednim zapięciu nie w specjalne łańcuchy. Aker jednak nie pozwolił na dalsze przeprowadzanie takich testów. Zatem, gdy tylko wyszedł na misję, namówiłam oddział medyczny do małego eksperymentu – mieli sczytać dane z mojego drugiego chipa. Zostałam zapięta wieloma łańcuchami, dla bezpieczeństwa innych. Gabe stał na straży jako jedyny, który by sobie ze mną poradził. Założono mi hełm samych pozwijanych kabelków. Przyczepiono mi czytniki na szyi i karku, a także dodatkowe na nadgarstkach i na klatce piersiowej, by sprawdzać pracę całego organizmu. Byłam trochę poddenerwowana, ale obecność jednego z członków mojej grupy, dawała mi potrzebne wparcie. Wiedziałam, że nikogo nie skrzywdzę, gdy jest tu Gabe. Uchroni lekarzy przede mną. Ale i zżerała mnie ciekawość. Potrzebowałam tych informacji. Aker również. Może uda się odkryć coś, co uratuje Nadię, a i odkryje inne Ośrodki? Nie wierzę, że ten nasz był jedynym takim miejscem. To było na dużą skalę przedsięwzięcie.

Ciche buzowanie oznaczało, że zaczyna się test. Pielęgniarka pogładziła mnie po włosach na znak, że tu jest. Następnie zaczęli sczytywanie.

Zamknęłam oczy. Czułam, jak moje ciało drży, choć nie potrafiłam nad tym zapanować. Było mi tak bardzo gorąco, jakbym się faktycznie paliła od środka. To nie było łagodne ciepło, które się rozchodzi po całym ciele. To był natychmiastowy wzrost temperatury. Czułam krople spływające z czoła, karku. Wiem, że byłam cała mokra. Starałam się regulować oddech. Ciało drżało, rażone niewidzialnym prądem. Każdy nerw był napięty, podrażniany. A to przecież dopiero początek testów.

Warczenie. Prosto z mojego gardła.

Coraz silniejszy ból.

Głosy, przytłumione, ale cały czas coś mówiące.

Dotyk. Ktoś mnie pogładził po twarzy. Klapnęłam zębami. Dotyk bolał. Wszystko bolało. Zagryzałam wargi, by nie krzyczeć. Musieli zrobić ten test. Potrzebowaliśmy danych.

Gabe patrzący mi w oczy. Wiem, ze widział rozpacz. Tak bardzo bolało. Moja bestia w środku kręciła się wokół własnej osi. Nie pozwalałam jej się uwolnić. Chciała przejąć kontrolę. Drapała mnie od wewnątrz. Gryzła mnie. Ona także cierpiała. Nie znosiła poczucia bezsilności. I nie przyjmowała mojego rozumowania.

Huczenie w uszach. Oblizałam usta. Czułam metaliczny posmak. Krwawiłam. Słyszałam krzyk Gabe’a i kogoś jeszcze. Mój ochroniarz trzymał w dłoniach moją twarz. Sprawiał mi tym ból. Jęknęłam po raz kolejny. Widziałam, jak coś mówił. Zdenerwowany. Na skraju własnej przemiany.

Głód. Czułam potworny głód. Paliłam się. Ponownie przegryzłam wargi, smakując własnej krwi. Tak bardzo boli.

Krzyk. Przeraźliwy krzyk wokół. Wprost z mojego gardła.

OTWORZYŁAM OCZY, natychmiast podnosząc się do pozycji siedzącej. Patrzyłam po pomieszczeniu, które wcale nie przypominało szpitalnego łóżka, na którym przed chwilą byłam. Ogromna sypialnia, wygodne łóże, i te jasne kolory, a przede mną lekko uchylone drzwi, przez które widziałam odrobinę światła z kolejnego pomieszczenia. Byłam w pokoju Akera. Jak się tu znalazłam? Przecież był na misji.

Wsunęłam na siebie jego podkoszulkę, która leżała na oparciu fotela. Pachniała nim. Uśmiechnęłam się do siebie. Ten aromat bardzo nam odpowiadał – mi i mojej bestii. Obie chciałyśmy być otoczone przez tego mężczyznę.

Rozsunęłam drzwi nawet nie zwracając uwagi na to, że nie byliśmy sami. Aker siedział na sofie, zdenerwowany. Przed nim, na baczność, stało trzech żołnierzy, w tym ta Czarnulka. Widziałam jej zdziwione spojrzenie, gdy weszłam ubrana tylko w podkoszulkę jej Mistrza. Wiem, czym się chwaliła wśród innych żołnierzy, ale nigdy nie pachniała Akerem. Jak mogła być jego kochanką, jeśli nigdy nie nosiła na sobie jego zapachu? To niemożliwe jest. Zresztą mając takiego kochanka, z dumą nosisz jego zapach na sobie. Czujesz się dumna, że masz go na sobie i w sobie.

Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić takie myśli z głowy. To nie był odpowiedni czas na takie rozmyślanie. Z drugiej strony, Czarnulce ktoś w końcu powinien pokazać, gdzie jej miejsce, prawda? Podeszłam bliżej i wskoczyłam Akerowi na kolana. Objął mnie natychmiast i tylko obserwował. Nosem przejechałam po jego szyi, po czym ułożyłam głowę na ramieniu. Jedną ręką trzymał mnie w talii, drugą trzymał podkoszulkę na udach. Dobrze było być w jego ramionach.

– Eva, zacznijcie trening beze mnie. Rozkazy zostaną wam przekazane wkrótce. Wyjść. – widziałam kątem oka, jak Czarnulka się prostuje, napina mięśnie, patrzy na mnie z nienawiścią, a potem wychodzi jako ostatnia. Wtuliłam się w Akera jeszcze bardziej czekając, aż wyjdzie. – Koniec przedstawienia. – Aker poklepał mnie z rozbawieniem po nagim pośladku i puścił, bym mogła wstać. Ale ja wcale nie byłam taka do tego chętna. No dobrze, przejrzał moją grę sprzed chwili, jednak nie do końca byłam chętna ją kończyć. I czy faktycznie była tylko gra?

– Jak się tu znalazłam? – wyszeptałam wciąż siedząc na jego kolanach. Czułam męskość napierającą na moje udo, ale udawałam, że tego nie czuję. Patrzyłam jedynie Akerowi prosto w oczy, gładząc jego twarz.

– Zdążyłem tylko wejść do budynku, a już doniesiono, co robicie. Twój krzyk był dobrze słyszalny wszędzie. Przed laboratorium utworzył się niezły tłum. Maleństwo, oni nie mogli cię schłodzić. Prawie zabiłaś pielęgniarkę, gdy próbowano wsadzić cię do wanny z lodem. To było…

– Czułam, jak się palę… – wyszeptałam, przerywając mu. – Powiedz mi, proszę, że wiedzą, co to za chip, że było warto. – nie chciałam przechodzić przez to jeszcze raz. Nie pamiętam za wiele, ale nie chciałabym poznać całej prawdy.

– Udało się częściowo. Reszta to nasze domysły. – pogładził mnie po twarzy. Oparł czoło o moje. – Nie rób mi tego więcej. – pocałowałam go. Tak po prostu, pocałowałam go w usta przekazując mu cały swój strach i pewność, że tu jest. Potrzebowałam go bardziej, niż mogłam sobie to wyobrazić. Oddał pocałunek pełen niepewności, a po chwili zmieniający się w pełen pasji. Pragnęłam go.

Pukanie do drzwi. Aker oderwał się od moich ust. Nawet nie wiem, jak znalazłam się na plecach, z mężczyzną nade mną. Spojrzał na mnie z taką pasją, a potem cicho warknął w stronę drzwi. Ktokolwiek tam był, z pewnością nienawidziliśmy go oboje. Poczułam jego dłonie zsuwające mi koszulkę w dół, by zakryć moje ciało. Kiedy znalazła się na wysokości moich piersi. Patrzyłam, jak Aker zamknął oczy i powoli oddycha. Warknął, gdy uniosłam biodra i delikatnie się o niego otarłam. Uśmiechnęłam się na ten widok. Sprawiał mi przyjemność.

– Idź do sypialni. – wywarczał i jednym odepchnięciem znalazł się w pozycji stojącej nad sofą. Zagryzłam dolną wargę na widok jego męskości. Ponownie warknął. Pukanie stało się natarczywe. Musiało zatem być coś pilnego. Wstałam powoli i oddaliłam się w stronę sypialni. Czekały na mnie dresy. Powinnam wziąć prysznic, ale tak bardzo nie chciałam zmywać z siebie zapachu Akera. Moja druga natura, gdyby tylko mogła, pławiłaby się w tym aromacie. Chciała się tarzać. Dać się oznaczyć. Nie rozumiałam jej, ale tyle razy uratowała mi życie, że czasem warto było jej słuchać. Mogłam także nazwać to instynktem przetrwania.

Zza drzwi usłyszałam głos Czarnulki. Mówiła o jakieś dostawie broni i nowych zgrupowaniach. Wiele razy słyszałam, że trwa wojna domowa, tak przynajmniej mówiono w stołówce, ale dopóki nie wyjdę na zewnątrz, brzmiało to niczym z innego świata. Z drugiej strony przez dziesięć lat mogło się wiele zmienić.

Dodaj komentarz